kto szuka ten znajdzie, czyli o pracy w sprzedaży

17/05/2013 — komentarzy 17

Sprzedaż to jedno z najlepszych miejsc, w których można się znaleźć.

I muszę was rozczarować. Niczego nie napaliłem się, ani nie nawciągałem. Temperaturę mam w normie, widzę u dłoni tyle palców, ile powinno być oraz nie słyszę w mojej głowie żadnych głosów. Nie uważam się też za kolejne wcielenie Napoleona, Elvisa, czy też… chociaż… zaraz, zaraz. Stevem Jobsem polskiej sprzedaży, to mógłbym w zasadzie zostać! Poza tym, generalnie jestem przy zdrowych zmysłach i papierów żółtych nie chcieli mi wydać.

Skąd, więc tak śmiała teza? Oto kilka (a pewnie jest ich więcej) argumentów przemawiających za takim stanem rzeczy:

  • Świat kręci się wokół sprzedaży.
  • W sprzedaży można zarobić bardzo dobre pieniądze, bardzo dobre!
  • Nie musisz siedzieć na tyłku w biurze i rozglądać się nerwowo, żeby szef nie przyłapał cię na przeglądaniu Facebooka – możesz to robić na luzie w kawiarni, parku, restauracji, domu… :)
  • A tak na poważnie, to sam możesz układać sobie swój czas pracy.
  • Według badań Chally Group, wśród handlowców jest bardzo mało (prawie najmniej ze wszystkich grup zawodowych) rozwodów i samobójstw – a najwięcej, uwaga… wśród dentystów! A teraz przypomnijcie sobie, kogo rodzice wysyłali na medycynę i stomatologię?
  • Możliwość spotykania nowych ludzi, brania udziału w ciekawych projektach oraz budowania siatki kontaktów. To handlowcy, jako jedni z niewielu, zawsze mają mnóstwo znajomości.
  • No i rynek pracy. Najwięcej miejsc pracy jest w sprzedaży. Spójrz na pierwszy z brzegu portal z ogłoszeniami: sprzedaż, sprzedaż, sprzedaż… Będąc dobrym sprzedawcą nie musisz obawiać się o utratę pracy. Pomijając już, że jeżeli ktoś jest świetnym sprzedawcą, to naprawdę niewielu rzeczy musi się obawiać…

No i jak? Brzmi dobrze, prawda? A jeżeli połączymy to jeszcze z faktem, że handlowcem może zostać praktycznie każdy – każdy, kto tylko zechce, to mamy już komplet. Potem zostaje tylko świetlana przyszłość, niekończące się pasmo sukcesów oraz dopisek „żyli długo i szczęśliwie”. OK, z tym niekończącym się pasmem sukcesów, to pewnie trochę przesadziłem. Porażki i ciężkie czasy też będą – jak w każdym zawodzie. Niezależnie jednak od wszystkiego prognozy są optymistyczne.

Wystarczy, że spojrzycie na dowolny portal z ogłoszeniami o pracy. Wszyscy szukają handlowców, sprzedawców, przedstawicieli, menedżerów ds. rozwoju biznesu itd.

Dla tych, którym w tym momencie włączył się kanał krytykanctwa, a w głowie rozpoczęła się emisja kolejnego odcinka pod tytułem „Przecież praca w sprzedaży to jakaś maskara”, mam trzy rady:

  1. przestać dalej czytać ten artykuł (chociaż to i tak już koniec),
  2. zmienić pracę póki macie jeszcze w sobie odrobinę radości z życia,
  3. napić się dowolnego napoju relaksującego i usiąść w pozycji lotosu.

Jako rozwinięcie tego wpisu polecam też lekturę artykułu: W tej branży praca jest od ręki, który powstał m.in. na podstawie raportu firmy Manpower Group.
Dla leniwych krótkie podsumowanie:

  • 42% wszystkich ogłoszeń o pracę dotyczy sprzedaży
  • średnia pensja to 3500 zł
  • najwięcej zarobić można w branży IT (menedżer sprzedaży 11 tys. zł, a dyrektor sprzedaży 21 tys. zł)
  • mimo wysokiego bezrobocia firmy mają problemy z rekrutacją handlowców
  • praca w sprzedaży wymaga wieli poświęceń i jest wypalająca…

Nie ze wszystkim w tym artykule się zgadzam (np. tezy o potrzebie posiadania doświadczenia w branży), jednak najważniejszy wniosek jest trafiony – W sprzedaży praca jest. Jest jej dużo i będzie cały czas!

Artur Kuć

Posts Facebook

17 komentarzy do wpisu kto szuka ten znajdzie, czyli o pracy w sprzedaży

  1. W trakcie czytania artykułu przypomniała mi się prezentacja Jarka Zycha, w której przekonywał do tego, aby rodzice pozwalali swoim dzieciom zostać sprzedawcami, zamiast wysyłać je na najwymyślniejsze kierunki studiów, bo po studiach przecież jest praca.

    Natomiast co do samego zawodu sprzedawcy, to myślę, że najlepszym podsumowaniem tej szlachetnej profesji będą 2 cytaty z jednego z forum o pracy. Obaj Panowie pracują na stanowisku PH, działają w branży budowlanej, zarabiają bardzo zbliżone pieniądze, ale jeden o swojej pracy wypowiada się tak: To jest najgorsza możliwa praca, gdzie można dobrze zarobić, nienawidzę jej z całego serca, ale musze z braku alternatywy w niej gnić. Drugi natomiast, opowiada o niej następująco: W tej pracy nie da się „wyłączyć” o 16 i iść do domu. Jest się w pracy 24 godz. na dobę 7 dni w tygodniu. Tel. właściwie wyciszam tylko w kinie , a zabieram go nawet do toalety. Niemniej kocham tą robotę i nie wyobrażam sobie żebym równie dobrze realizował się w czymś innym.

    Podsumowując: Praca w sprzedaży była, jest i będzie. Jest to doskonałe zajęcie, ale nie jest to praca dla każdego.

    • Faktycznie, praca w sprzedaży nie jest dla każdego – z resztą, jak w każdej innej branży. Przy czym, jak słyszę wypowiedzi typu „w tej pracy nie da się wyłączyć”, to dla mnie to oznacza „nie chcę się wyłączyć”… Praca w żaden sposób nie decyduje za nas. Zawsze po drugiej stronie są ludzie. Jeżeli przyzwyczają się, że handlowiec jest na każde zawołanie – nawet w toalecie, to tak już będzie.

      Pamiętajcie, że macie wpływ na to, co i jak robicie!

      • Jeżeli przyzwyczają się, że handlowiec jest na każde zawołanie – nawet w toalecie, to tak już będzie.

        Zgadzam się w 100%. Zawsze będziemy traktowani w taki sposób, na jaki sobie sami pozwolimy.

  2. Jdyna taka branza gdzie jak nie ma pracy to jest praca a gdy jest to zbedny wydatek .
    nie wiem jak inni ale mam wrażenie że ludzie chca kupowac ale nie maja za co

    • „Nie mam za co kupić” i „Nie mam budżetu” to prawdziwe argumenty tylko w momencie, gdy klient jest bankrutem. W każdej innej sytuacji oznacza to: Nie widzę wartości w tym co oferujesz i dlatego nie wydam pieniędzy. :)

      • To lepiej sprzedawać wartościowe produkty te które sam byś chetnie kupił :)

        • Błażej,
          nie do końca się z Tobą zgodzę. Nie istotne co sprzedajesz, ale jak. Chyba, że masz na myśli czystość swojego sumienia – dla lepszego samopoczucia możesz zajmować się sprzedażą produktów, które sam byś chętnie kupił.

          Ja uważam, że błędem jest wmawianie adeptom sztuki handlu, że należy wierzyć w produkt, który się sprzedaje. Jestem zdania, że nie tyle liczy się wiara, co zrozumienie produktu, oraz problemów klienta, jakie dany produkt rozwiązuje. Na tej podstawie jesteś w stanie uszyć ofertę, którą na poważnie Twój potencjalny klient będzie rozważał.

          Mam rację, czy nie? :-)

          Artur,
          dzięki Ci za tego bloga.
          Pamiętam jak przecierałem swoje szlaki w sprzedaży najpierw jako handlarz na bazarkach, potem jako akwizytor (czyt. butologicznie), gdybym wtedy miał dostęp do takiej wiedzy, jaką dziś ludzie rozdają za darmoche w necie, to kto wie, może dziś żył bym jak jakiś szejk ;-).

          • Oczywiście łatwiej sprzedawać coś, jeżeli jest się do tego przekonanym i głęboko wierzy się w produkt/ofertę.
            Nie zawsze jednak firmy mają/znajdują handlowców z takim nastawieniem.

            Moim zdaniem wystarcza po prostu akceptacja tego, co się sprzedaje.
            O ile, jak Łukasz piszesz, jestem w stanie rozwiązać klientowi jakiś problem – to nie ja sprzedaję, ale on kupuje.
            Jeżeli jest gotowy zapłacić za rozwiązanie problemu, a ja to rozwiązanie mam, to dlaczego miałbym mu nie sprzedać.
            To klient ma wierzyć w produkt/usługę.

            P.S. Łukasz, pewnie szybko znudziłbyś się życiem szejka i wrócił do sprzedaży… :))

  3. Opcja numer trzy:
    Widzę wartość, ale nie wystarczającą, aby zmieniać wcześniej wyznaczone priorytety/kolejność realizacji.

  4. Zgadzam się w 100%, zwłaszcza z informacją dotyczącą ogłoszeń o pracę. Ich ilość skłoniła mnie do „drastycznej” zmiany pracy. Pracując w laboratorium przez 4 lata, tylko dwa razy trafiłam na ogłoszenie „po profilu doświadczenia”. Więc postanowiłam zmienić doświadczenie, udało się i nagle wszystko się zmieniło. Wystarczyło 10 miesięcy pracy jako asytstent dyrektora sprzedaży i nagle zaczęto mnie zapraszać na rozmowy kwalifikacyjne :) W ciągu miesiąca mialam 15 rozmów :) Rok temu związałam się z kolejną firmą, nigdy nie byłam tak bardzo zadowolona, mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że stałam się szczęśliwym człowiekiem :)
    Dodatkowo wróciłam do Laboratorium jako sprzedawca :) mając poczucie, że to prestiżowy zawód.

  5. Gratuluje Magdalenie. Ja miałem troszkę podobny przypadek. Otóż ja dostałem propozycję pracy od swojego klienta a u drugiego mam szanse pracować jeśli tylko będę chciał. Powiem szczerze że zrobiło mi się bardzo miło. Dla tych ludzi też jest to chyba komfort zatrudnić kogoś znajomego i powiedzmy „zaufanego”. Zastanawiałem się coprawda jakby było pracować u swojego klienta ale myślę że gdyby sytuacja mnie zmusiła to napewno wpierw uderzałbym do nich…Miejmy nadzieje że nie będę musiał takiej decyzji podejmować ale sama świadomość że jest taka możliwość sprawia że czuje się nieco bezpieczniej. :-) Pozdrawiam

  6. Zgadzam się ze wszystkim co napisałeś:) W ciągu ostatnich dwóch miesięcy dostałam 3 nowe propozycje pracy od dyrektorów sprzedaży, którzy dostrzegli mój potencjał. Szczerze mówiąc nigdy nie sądziłam, że będę mogła przebierać w ofertach. Moi znajomi wciąż szukają pracy, a ja rozważam kolejne propozycje. I tym sposobem od czerwca zaczynam pracę na nowym stanowisku.:) Dla mnie sprzedaż to ogromne wyzwanie ale też świetna zabawa. A im klient jest trudniejszy tym większą satysfakcję sprawia mi dotarcie do niego, sprostanie jego oczekiwaniom bez szkody dla mnie i firmy. Poza tym każdy klient, którego poznaję to nowa historia, kolejne doświadczenie, więc póki co wypalenie mi nie straszne. I pomyśleć, że rodzice przez 2 lata mieli mi za złe, że nie poszłam na stomatologię, a teraz cieszą się z moich sukcesów.:)
    PS Od kilku miesięcy Twój blog jest numerem trzy w mojej przeglądarce zaraz po onet.poczta i google:) Gratuluję pomysłu i świetnych wpisów:)

    • Olka, super historia!
      Grunt to znaleźć przynajmniej trochę radości w tym, co się robi. A jak widać u Ciebie jest chyba nawet więcej niż trochę :)

      No i cholernie miło mi być w tej trójce: Onet, Google i ja. Kto by pomyślał… :)

  7. Trudno się nie zgodzić z postawioną przez Ciebie tezą, że pracy w sprzedaży jest dużo, prawdą jest, że na każdym portalu pracowym roi się od ogłoszeń.
    Ale czy to jest praca dla każdego ?
    Nie wydaje mi się. Zajmuje się sprzedażą od 7 lat i puki co nie zamierzam tego zmieniać ale wzbogacam to co robię. Ale nie zawsze tak było choć zawsze oferowano mi pracę w sprzedaży a ja zawsze odmawiałem gdyż wydawało mi się, że to nie dla mnie. No i w końcu spróbowałem i okazało się, że jestem człowiekiem we właściwej roli zawodowej ale dzięki feadbekowi od klientów którzy potwierdzają że jest ok nie dlatego że mi się tak wydaje :) ale wracając to tezy przez te 7 lat widziałem wielu ludzi którzy się męczyli, zajmując się sprzedażą dręczyli odchodzil. Mówili ” sprzedaży to nie dla mnie ” I obserwując to myślę, że sprzedwca jest jak każdy inny zawód nie dla każdego. I mimo tych setek ogłoszeń właściwych ludzi do tego fachu wcale nie ma tak wielu.
    Gratuluje tematu.
    Pozdrawiam,
    Grzesiek

    • Grzesiek,
      podstawa to chcieć. Jeżeli ktoś od razu na początku mówi: to nie dla mnie, na pewno nie uda się, nie dam rady… – to rzeczywiście nic z tego nie będzie.
      Jeżeli ktoś ma chęć i motywację do działania, to sprawdzi się też w sprzedaży.

      Popatrz na komentarze Olki i Magdy – one chciały :)

Dodaj komentarz

Text formatting is available via select HTML. <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

*