Dlaczego należy wystrzegać się telefonów BlackBerry? Łatwiej wyjść, czy wejść? Co wyłączanie się ma wspólnego z sukcesem? W czym pomagają porażki oraz kiedy i komu warto udzielać odpowiedzi?
Zajawka nie brzmi zbyt sprzedażowo. Prawda? Wbrew pozorom ma jednak wiele wspólnego ze sprzedażą, chociaż nie tylko… Ale może po kolei. Od początku.
W ubiegłym tygodniu miałem okazję uczestniczyć w seminarium Briana Tracy otwierającym kolejną edycję Akademii Przedsiębiorcy Kredyt Banku. Cały dzień wykłado-warsztatów prowadzonych przez… No właśnie, tak z rozbiegu założyłem trochę, że wszyscy wiedzą kim jest Brian Tracy. Prawdopodobnie, jeśli ktoś ma styczność ze sprzedażą chwilę dłużej niż miesiąc, to pewnie o Brianie słyszał. Gdyby jednak nie, to tylko podpowiem, że to taki ktoś jak ja, tylko, że ze Stanów. Facet zna się na sprzedaży, motywacji, efektywności osobistej. Aaaa… z tą różnicą, że on jest też znany w Polsce i paru innych krajach, a ja w Stanach niekoniecznie… No i jeszcze napisał kilkadziesiąt książek (ja jeszcze żadnej), wydał pewnie z trylion płyt (ja jeszcze żadnej) i występował na miliardach konferencji (ja na kilku). Poza tym jesteśmy bardzo do siebie podobni. Jesteśmy ludźmi :)
Pierwszy raz miałem okazję widzieć Briana Tracy na żywo. Chociaż przyznam, że wybierałem się na seminarium z pewną dozą mieszanych uczuć. Jego podejście do sprzedaży jest dla mnie zbyt grzeczne, uśmiechnięte i najeżone oklepanymi już hasłami pokazywania korzyści oraz na-siłę-mega-pozytywnej-auto-motywacji – „stań przed lustrem i mów do siebie, jaki jesteś zajebisty”… Łatwo jednak krytykuje się i przykleja etykietki. Postanowiłem więc, na ile to możliwe, wywalić wszystkie skojarzenia oraz oceny do kosza i pójść na konferencję z czystą, otwartą głową. Wyrobić sobie opinię od zera.
Jeżeli dasz sobie pewien bufor otwartości i przestrzeń na refleksję zamiast natychmiastowego oceniania i bycia na „nie”, to okazuje się, że nawet z rzeczy, które już wiesz i które wydają się być truizmami, jesteś w stanie wyciągnąć ciekawe wnioski, zainspirować się lub chociażby uśmiechnąć…
Oto kilka punktów, które zostały mi w głowie, i którymi postanowiłem podzielić się na blogu:
Fail fast (often), learn quickly – ponoś porażki szybko (często), ucz się szybko. Nie popełniają błędów i nie ponoszą porażek wyłącznie ci, którzy nie próbują, nie podejmują działania. Daj więc sobie przestrzeń na porażki, a jak już jakaś nastąpi, to zastanów się, czego cię nauczyła, jakie wnioski można z niej wyciągnąć. Testuj kolejne pomysły i podejścia, ucz się na nich. Ludzie sukcesu, to tacy, którzy mają za sobą wiele porażek. Różnią się od pozostałych tym, że po upadku podnieśli się i zaczęli od nowa. Im częściej będziesz podejmował działanie, tym większa szansa, że w końcu odniesiesz sukces. Za każdym razem zwiększasz prawdopodobieństwo i nabywasz doświadczeń. Uczysz się jak być lepszym i unikać kolejnych błędów.
O ponoszeniu porażek trąbią wszyscy wokoło. Prawda jednak jest taka, że większość ludzi drży przed nimi i woli nie robić nic, niż pozwolić sobie na błąd. Musimy przecież być tak cholernie profesjonalni… A jak już popatrzymy na sprzedaż, to ewidentnie widać, że ludzie wolą robić coś co znają, niż przetestować nowe podejście, bo zaraz włącza się myślenie – „a jak się nie uda i klient powie ‚nie’?”.
Pozostawanie w strefie komfortu zabija rozwój – lubimy robić rzeczy, które są przyjemne lub przychodzą nam z łatwością. Takie, które leżą w naszej strefie komfortu. Nie trzeba się wysilać, nie trzeba inwestować i ryzyko porażki jest niewielkie. Problem jest tylko taki, że pozostając w strefie komfortu ograniczamy się do tego, co już mamy (znamy) – stoimy więc w miejscu. Wyjście poza nią oznacza wkroczenie na nieznany teren. Nie wiadomo co nas tam czeka. Może jest ślisko i skręcimy sobie nogę, a może coś spadnie na głowę, a może się nie uda, a może klient powie „nie”, a może… Pojawia się strach przed porażką, który paraliżuje wszelkie działania i pozostajemy w strefie komfortu. To, co najczęściej sprawia, że nie realizujemy się i nie odnosimy sukcesu w danej dziedzinie, to strach przed porażką.
Wyłącz wszelkie przeszkadzacze – wiele osób i firm walczy jednocześnie o naszą uwagę jako potencjalnego klienta, konsumenta, partnera, odbiorcy, rodzica, wyborcy, zwolennika, czy też widza. W związku z tym wszyscy przekrzykują się nawzajem, żeby przyciągnąć nasz wzrok i zaangażowanie. Co chwilę jesteśmy mamieni propozycjami kliknięcia, polubienia, kupienia, podzielenia się lub wysłania SMSa. Nieustająca walka i tysiące przeszkadzaczy dziennie. A jeszcze trzeba sprawdzić maila (bo może coś przyszło), zobaczyć co u znajomych (żeby nic ważnego nie przegapić), przeczytać wszystkie portale informacyjno-plotkarskie (bo trzeba być na bieżąco), wypić kawę, pogadać… Katastrofa gotowa. Czas przecieka przez palce. Wciąż jesteśmy w ruchu, zagonieni, zapracowani, wkręceni. Bierzemy się za jedną rzecz, a tu już pojawia się kilka następnych. Klikamy w jeden link, który polecił nam znajomy, a potem już z górki – jeszcze jeden artykuł, jeszcze jedna strona, jeszcze tylko sprawdzę to…
Wyłącz się. Odetnij przeszkadzajki – wyłącz telefon i telewizor, zamknij maila i przeglądarkę, a może w ogóle wyłącz też internet. Pojawia się to dziwne przeczucie, że się nie da? Że jak to się wyłączyć? I tak być „offline”, niczego nie wiedzieć?
Na własnym przykładzie mogę powiedzieć, że da się. Od ponad półtora roku nie oglądam telewizora (poza dobranockami z synkiem), nie czytam portali informacyjnych (o ważnych wydarzeniach dowiaduję się od znajomych), nie siedzę na mailu w środku nocy. Walczę jeszcze z internetem – głównie z czytaniem RSSów. I tak nie jest tego dużo, ale potrafi wciągnąć. Wystarczy, że zacznę czytać o motocyklach lub sprzedaży. Kiedy jednak robię sobie postanowienie, że odcinam się np. na dwie godziny, dzień lub tydzień (zdarzyło mi się ze dwa razy), to zaczynają dziać się magiczne rzeczy. Nagle jestem w stanie napisać artykuł, przeczytać książkę, przygotować się wcześniej do szkolenia itp. Wspaniałe uczucie.
Tutaj taka mała wstawka – dzień przed konferencją Briana Tracy, przez chwilę zajrzałem na ciekawą start-upową imprezę OpenReaktor, gdzie występował John Biggs z TechCrunch. Jednym z elementów jego prezentacji było hasło „turn off” – wyłącz. Wyłącz wszystkie przeszkadzacze. Uśmiechnąłem się więc szeroko, kiedy następnego dnia usłyszałem to samo od B.T. :)
Chciałem pisać dalej, ale mój wpis zaczyna się robić odrobinę za długi, a tu jeszcze parę rzeczy po głowie mi chodzi. Nie mam zamiaru zanudzać was zbyt długimi artykułami, których nikt do końca nie przeczyta. Umówmy się, że wrócę do tematu w kolejnym wpisie. Czyli tzw. cdn.
A! Jeszcze jedno. BlackBerry. Miałem napisać dlaczego należy wystrzegać się telefonów BlackBerry… Brian Tracy podał tę firmę jako przykład pozostawania w strefie komfortu i negowania zmian na rynku. Nie dostrzegli pojawiających się trendów, zignorowali je wręcz i zaprzepaścili szansę rozwoju. Kiedy Apple pokazało iPhona, powiedzieli „Eeee… to tylko zabawka. Robimy dalej swoje”. Dziś BB jest w sporym kłopocie, gdyż nie jest w stanie nadgonić konkurencji. Pytanie, jak długo pozostaną na rynku…? I czy warto wydawać pieniądze na coś, co zaraz może zniknąć…? No, ale mój blog nie o tym, a ze mnie żaden ekspert ds. telefonii komórkowej… :)
Trzymajcie się ciepło, bo za oknem coraz chłodniej.
Do następnego razu!
No nareszcie sie doczekalismy! :) Mam nadzieje, ze na nastepny wpis nie bedzie trzeba tak dlugo czekac ;)
Co do BT to podzielam Twoje zdanie i mysle, ze jego techniki sprzedazowe so bardzo ‚delikatne i tradycyjne’.
O dlugosc wpisu sie nie przejmuj, bo jak artykul ciekawy to przeczytam do konca bez wzgledu na dlugosc…
Pozdrawiam!
Miło słyszeć, że jesteście tak wytrwali i czytacie do końca… :)
naprawdę miło znów poczytać :) a ja nie znam BT… chyba więcej skupiam się na pracy niż na czytaniu o pracy…
Gorąco pozdrawiam!
Wow… Okazuje się więc, że rzeczywiście są sytuacje, kiedy jestem bardziej znany od BT…
Chyba zabiorę się za pisanie książki :)
Przeczytałam do końca :) zawsze czytam Twoje wpisy od dechy do dechy :)i rzeczywiście długo kazałeś na Siebie czekać :)) pozdrawiam
Nie prowokujcie, bo następny wpis zrobię na 20 tys. znaków i zobaczymy kto wytrzyma do końca… :)
To mój pierwszy komentarz, wierzę, że szybko będą kolejne. Bardzo fajny tekst. Dobrze go przeczytać i skonfrontować Twoje wnioski z praktyką.
Po kolei:
1. Fail fast (often), learn quickly – błędy uczą najlepiej, patrzenie na nie z perspektywy czasu zawsze wywołuje uśmiech na twarzy. Za każdym razem, kiedy pojawiają się nowe błędy/problemy warto sobie przypomnieć, jak czasami panikowało się na wielokrotnie mniejsze problemy z przeszłości, które z dzisiejszej perspektywy są błahostkami.
Ostatnio jednak zauważyłem, że o ile przyzwyczaiłem się do tego, że (teoretycznie) każdy problem ma rozwiązanie i ja jestem je w stanie znaleźć, zauważyłem jednak, że w sytuacji w której znalezienie rozwiązania trwa zbyt długo możemy się lekko sparaliżować przez to, że przyzwyczailiśmy się do rozwiązywania problemów.
O ile nie dopuszczam akceptowania porażek w formie poddawania się, o tyle zauważyłem, że dla zachowania wewnętrznego spokoju muszę nauczyć się akceptować to, że jednak nie na wszystkie problemy znajdzie się (od razu lub w ogóle) rozwiązanie.
Czy miałeś tego typu sytuacje?
2. Pozostawanie w strefie komfortu zabija rozwój – strach jest świetnym bodźcem. Można go wykorzystać bardzo dobrze do tego, żeby z tej strefy komfortu wyjść. Alex Barszczewski w swoich tekstach na blogu parę razy wspominał o tym, że strach da się świetnie wykorzystać do zwiększenia skuteczności swoich działań.
Wyjście ze strefy komfortu najczęściej wiąże się z pozytywnym zaskoczeniem związanym z tym, że poza tą strefą komfortu piękne rzeczy się dzieją :)
http://www.joeydevilla.com/wordpress/wp-content/uploads/2011/10/where-the-magic-happens.jpg
3. Wyłącz wszelkie przeszkadzacze – przyznam szczerze, że przejście na MacOS X pozwoliło mi kilkukrotnie lepiej skonfigurować swoje środowisko pracy, tak, że praca stała się jeszcze bardziej skuteczna, przyjemna i mniej stresująca.
Zauważyłem, że warto włączać tryb pełnoekranowy, tak, aby nie rozpraszały nas ikony z doku. Tak samo polecam wyłączanie zakładek z ulubionymi stronami. Jeżeli mimo tych rzeczy się rozpraszamy – ja tak miałem – polecam zainwestowanie w program rescuetime.com, dzięki któremu będziemy mogli zablokować wszystkie rozpraszające nas serwisy i skupić się na pracy.
Pracuję nad tym, aby zrobić sobie „informacyjną dietę”. Udało mi się zrezygnować kilkanaście lat temu z TV, udało się przyzwyczaić do niewchodzenia na fejsa w trakcie dnia pracy, uda się na pewno uniezależnienie od informacji, które niestety najczęściej są śmieciowe.
4. Wyłącz się. Odetnij przeszkadzajki – to chyba najtrudniejszy punkt programu :) Wyłączenie telefonu to stres „nie odbiorę telefonu od potencjalnego klienta”. Udało mi się zrezygnować z komunikatorów, z facebooka, z rozpraszających zakładek / ikon które przyciągają uwagę, ba, wręcz krzyczą „kliknij mnie teraz, zaraz, już!”.
Niestety do idealnego wyciszenia się, takiego wręcz duchowego jeszcze daleka droga.
A Tobie udało się je osiągnąć? :)
Cześć Piotr,
no solidnie przyłożyłeś się do tego komentarza – szacun :)
To i ja po kolei:
1. Rzeczywiście można założyć, że każdy problem ma rozwiązanie – pytanie tylko, czy za każdym razem to rozwiązanie zadziała. Możemy nie mieć 100% pewności dopóki nie spróbujemy, a z kolei każda próba łączy się z ryzykiem porażki. Jeżeli będziemy obawiać się tej porażki, to nie zmierzymy się z problemem, odpuścimy… Trzeba więc zaakceptować możliwość porażki i nie traktować jej jako tragedii, ale jako naturalny etap rozwoju.
Czy poniosłem porażki? Wiele razy.
Czy mam akceptację dla faktu, że znowu mogę je ponieść? Tak.
Czy obawiam się, że coś może nie wyjść? Tak.
Kluczem jest jednak, żeby mnie to nie blokowało.
Wdrażając (testując) nową metodę lub technikę sprzedaży, wręcz wiem, że pewnie spalę parę razy lub coś zamotam.
Akceptuję to.
Gdybym nie akceptował, nigdy bym nie spróbował.
Powiedziałbym, jak niektórzy uczestnicy szkoleń, którzy słysząc o nowej koncepcji, technice, podejściu itp. od razu oceniają i mówią – „Na pewno nie zadziała!”, „Nie zrobię tak, bo klient powie to lub tamto…”
I pozostają w swojej strefie komfortu.
Tu przechodzimy do punktu 2.
W związku z tym tracą możliwości poznania tych magicznych rzeczy, które dzieją się poza strefą komfortu.
(Bardzo podoba mi się ten rysunek, który podlinkowałeś!)
3. i 4.
Czy udało mi się osiągnąć idealne wyciszenie?
Nie. Cieszy mnie jednak każdy krok ku temu… Rezygnacja z TV, komunikatorów, portali informacyjnych.
Zdarza mi się mieć okresy odcięcia od maila, internetu, telefonu, ale podkreślam *zdarza mi się*.
Czasami potrafię odpłynąć w czytaniu artykułów z RSSów, ciekawych linków z FB itp.
Wiem jednak, że mogę odciąć się od nich w razie potrzeby.
Nie muszę przecież zostać mnichem i na 100% odizolować się od świata. Grunt, żeby świadomie wybierać czym się człowiek karmi i umieć nad tym zapanować…
A w ogóle temat rzeka. Można pisać i pisać… Najlepiej do przegadania – przy dłuższej kawie… :)
To ja jako „specjalista telefonii komórkowej” wypowiem się może na temat wystrzegania się telefonów BlackBerry :)
Myślę, że B.T podał BB jako zły przykład. Lepiej pasowałaby tutaj Nokia. BB mimo, że mają przestarzałą technologię, to ich usługa emailowa jest nadal innowacyjna (choć może już nie taka idealna w dobie internetu w smartfonach) – większość dużych firm wybiera właśnie te terminale ze względu na świetną i niezawodną obsługę maila – dlatego myślę, że BB jeszcze nadgoni konkurencję i staną się liderem smartfonów na ryku biznesowym.
Na początku napisałem o Nokii… Moim zdaniem to idealny przykład wystrzegania się telefonów tej marki. Po kilku kultowych modelach takich jak 3310, 6310i czy 8310 popadli w taki samozachwyt, że nawet nie zauważyli, że konkurencja dawno ich prześcignęła. Rynek podbijał Samsung Galaxy S II z super paramterami, dwurdzeniowy procesor, niesamowity wyświetlacz, wszystko-mający Android, a Nokia… Siedziała przy swoim nierozwijanym w ogóle Symbianie. Tutaj właśnie by pasowało stwierdzenie “Eeee… to tylko zabawka. Robimy dalej swoje”. I właśnie przez to Nokia jest w tarapatach. Nokia w przeciwieństwie BB nie robi produktów dla przeciętnych zjadaczy chleba – oni uderzają w rynek bizesu, dlatego porównanie BB do Apple’a moim zdaniem nie było tutaj na miejscu, lepiej pasowałoby porównanie Nokii.A Windows Phone znany z nowych Lumii znam na wylot i nie jest wcale taki świetny jak go reklamują. Czas pokaże, że to była porażka.
Oczywiście o Nokii też było.
Jakoś jednak miałem wrażenie, że BT bardziej skupił się na BB… :)
Z ciekawości – a co mówił o Nokii ?
W sumie to samo, co napisałeś… :)
Może to już ta godzina na mnie działa? Przekręciłem ostatnie zdanie :) Miałem na myśli:
„BB w przeciwieństwie do Nokii nie robi produktów dla przeciętnych zjadaczy chleba – oni uderzają w rynek bizesu, dlatego porównanie BB do Apple’a moim zdaniem nie było tutaj na miejscu, lepiej pasowałoby porównanie Nokii.”
Pora spać, jutro sprzedaż!
Jeśli chodzi o „przeszkadzacze” proponuję sięgnąć do książki Jamesa Harkinga „Trendologia” – a dokładnie to rozdziału zatutułowanego „Infomania”. Autor określa infomanię jako chorobliwą nieumiejętność koncentracji, która jest niestety typowa dla ery komunikacji. Dlaczego tak jest? Ponieważ o „informacje z pierwszej ręki” jest w tej chwili łatwiej niż o bieżącą wodę :) Dlatego przerywamy romantyczną kolację, żeby sprawdzić maila lub nie koncentrujemy się na rozmowie, ponieważ chcemy odczytać sms-a. Wydaje się nam (infomaniakom), że otrzymana wiadomość jest mega ważna i skierowana tylko do nas, a tak naprawdę często dotyczy ona np. przedłużenia pewnej części ciała (u mężczyzn:)) po wpłacie odpowiedniej sumy na konto firmy w USA.
Uwaga infomaniacy! Autor zwraca w tym rozdziale uwagę na badania przeprowadzone w 2005 przez Institute of Psychiatry, które wykazały, że maniakalne używanie technologii informacyjnej wpływa negatywnie na iloraz inteligencji.
A jak walczyć z infomanią? Wystarczy wcisnąć przycisk „wyłącz” :)
Hej Marta,
z opisu książka wygląda na ciekawą. Dzięki za inspirację.
Co do obniżania ilorazu inteligencji, to może powinienem zacząć wydawać bloga w formie książki, bo jak będziecie go czytać na tych wszystkich (tfu!) technologiach, to strach pomyśleć co się może stać… A podobno od książek IQ rośnie… i od noszenia okularów :)
Pozdrawiam,
A.
Witam,
Za godzinę mam drugą rozmowę na account managera do dużej korporacji. Szkoda, że tak późno trafiłam na Twój blog.
Dobra robota :)
Pozdrawiam,
Aga
Hej Agata,
mam nadzieję, że rozmowa poszła dobrze :)
No i dzięki za miłe słowa o blogu.
Pozdrawiam,
Artur
Hej Artur,
Chyba się udała, ponieważ trzeciej już nie było (a miała być) i… mam pracę :))))))
Co do bloga – przeczytałam „od deski do deski”, jeszcze raz gratuluję!!! Już jestem jego stałym bywalcem.
Pozdrawiam,
Agnieszka
Hej Aga,
Gratuluję – po pierwsze nowej pracy :)
Po drugie wytrwałości w czytaniu. Chyba nie wiele jest osób, które przebrnęły przez całego mojego bloga. Szacun!
Ale jakby co, to za skutki uboczne i działania niepożądane nie ponoszę odpowiedzialności… Było drobnym druczkiem… :)
Pozdrawiam i powodzenia na nowej drodze zawodowej.
A.
Polecam książke B.T. Zjedz tę żabę 21 metod podnoszenia wydajnosci w pracy i zwalczania sklonnosci do zwlekania.
Wyłącz się. Odetnij przeszkadzajki – wiecej o tym w roz. Nie daj sie uzależnić technice, „Aby zachowac spokoj, miec jasnosc umysłu i moc wykonywać swoja prace w mozliwie najlepszy sposob, powinienes regularnie odlaczac sie od zdobyczy techniki, ktore moga przejac kontrole nad toba, jesli nie bedziesz ostrozny”. Osobiscie TV nie mam i nie ogladam, juz ok 10 lat, ostatnio bylem na 6 m-cznym internetowym detoksie ;-)
„Czasem, aby osiągnac wyzszy poziom rozwoju, trzeba zaprzestac robic rzeczy ktore maja nizsza wartosc. Trzeba po prostu zadac sobie pytanie: „Czy to jest wazne? Jakie korzysci mi to przyniesie w pracy lub w zyciu osobistym?. Staraj sie zachowac kontrole nad wynalazkami techniki. To ty masz byc panem, a one maja ci tylko sluzyc!”.
Tomasz, super komentarz! Dzięki :)
Zaskoczył mnie ten półroczny detoks internetowy. Że niby tak przez 6 miesięcy bez internetu? Zero? W ogóle?
Napisz coś więcej.
Jakie efekty? Jakie wnioski, przemyślenia masz po tym eksperymencie?
Jak to wpłynęło na Twoją pracę, relacje ze znajomymi, rodziną itp.?
W jakiej branży pracujesz i co robisz?