Dzisiaj nie będzie o sprzedaży. Chociaż, jak znam życie (i siebie), to i tak jakieś połącznie pewnie bym tutaj znalazł. Bo przecież wszystko jest sprzedażą?
Ostatnio zapuściłem się z pisaniem na bloga. Wiele osób pyta mnie co się stało. Przychodzą SMSy i maile z wielkim znakiem zapytania. Odpuściłeś sobie, czy co? Wszystko u ciebie w porządku, coś dawno nie pisałeś? (Dzięki za pamięć i wszystkie ?kopniaki? motywacyjne ? to pomaga.)
Myślę sobie, że dobrze byłoby mieć jakąś mega-ważną i obiektywną wymówkę. Nie mam. Oczywiście mógłbym napisać, że wiele projektów, przygotowanie do kongresu, sporo szkoleń, spotkań itp. I wszystko byłoby prawdą. Najprawdziwszą. To jednak nie to.
Nie wierzę w wymówkę typu ?brak czasu?. Nie ma. Jestem zdania, że jak się coś lubi robić, to przynajmniej chwilę się znajdzie. I znajdowałem. Coś jednak wciąż nie pozwalało mi pisać. Jakby dopadł mnie jakiś pieprzony dołek w biorytmie. A tematów mam od groma. Cała lista pomysłów czeka na rozwinięcie w artykuł. Siedzę patrzę na tę listę i szlag mnie trafia, bo jakoś mnie to wszystko nie przekonuje. Wręcz nawet wnerwia. Co jest grane? ? myślę sobie ? Gdzie siedzi przyczyna?
?
Sobota. Rano. 6:15. Bieganie. Prysznic. Hmmm? Coś bym przeczytał? Prawie zawsze rano czytam. Co wybrać? Mam kilka opcji, bo przeważnie czytam kilka książek jednocześnie. Co wybrać? OK. Już wiem. Padło na Dziennik Mrożka. Otwieram, czytam, a on do mnie wprost i bez ogródek:
A jednak wydaje mi się, że trudność teraz, przed napisaniem kolejnego opowiadania, to problem przede wszystkim techniczny. Chcę i chyba mogę napisać dużo więcej niż dotąd, a nie wiem jak. Trzeba by znaleźć jakiś nowy sposób, jakiś nowy tok narracji, ale jak, jaki? Nie mam pojęcia.
Zatkało mnie. On tak do mnie, czy do siebie? Przecież to w końcu jego dziennik? Czekał, czekał i wyczekał. Siedział tam, na tej półce, pomiędzy innymi książkami i cierpliwie powtarzał w myślach: I tak cię dopadnę. Niech no tylko przyjdzie odpowiedni moment, to ci powiem. Powiedział. I to, cholera, dokładnie wtedy, kiedy było trzeba.
To dobrze wiedzieć, że ludzie kalibru Sławomira Mrożka mierzą się z podobnymi problemami, co ja ? maleńki, pisz(cz)ący żuczek. Dobrze wiedzieć. To daje trochę spokoju i nadziei, że będzie ciąg dalszy?
Bo przecież ciąg dalszy nastąpi?
P.S.
A jak to wszystko można połączyć ze sprzedażą? Wy mi powiedzcie? :)
Moim skromnym zdaniem to po prostu brak „klimatu”. Czyli całej tej otoczki, która inspiruje i sprawia, że jest się w swoim żywiole. Przy pisaniu czy sprzedaży warto o ten klimat zadbać. Mieć wizję całego nastroju, bo to po prostu pozwala się rozwijać i trzymać rutynę z daleka. Blogger bez takiego klimatu mierzy się z brakiem tzw „weny”, a sprzedawca z kompletnym brakiem motywacji, poczucia sensu/misji, ekscytacji, która zwykle popycha do działania.
Zarówno sprzedawca, jak i blogger, może mieć ogromny potencjał, ale jeśli nie ma „klimatu” to nie ma w czym działać. Po prostu się tego nie czuje przez pewien czas, aż wszystko wróci, lub aż sobie to samemu w jakiś sposób przywróci.
„Trzeba by znaleźć jakiś nowy sposób, jakiś nowy tok narracji.” – to jest chyba najważniejsze w całym cytacie. Dbanie o świeżość w tym co się robi.
Łukasz,
no pięknie to podsumowałeś. Rzeczywiście ważny jest klimat. Złapanie pewnego „flow”. U mnie jest to stan takiej leniwości, kiedy przez jakiś czas nic nie muszę robić… Czytam, piję kawę, gapię się w chmury i nagle BAM! Siadam. Piszę.
Podobnie jest w sprzedaży. Trzeba czasami wrzucić na luz. Dać sobie trochę dystansu i wpuścić świeże powietrze do głowy. Inaczej zapędzamy się w codzienności i popadamy w rutynę. A stąd już tylko krok do wypalenia.
Szukajcie, więc nowego toku narracji. Na spokojnie i w leniwości, chyba, że ktoś lubi inaczej…
To może warto zaprosić czytelników bloga do pisania wpisów gościnnych. Możliwe, że niektórzy z nich[bynajmniej nie ja;)] chcieliby podzielić się czymś ciekawym, ale z drugiej strony nie mają siły na prowadzenie regularnego bloga.
Hej Adam,
dzięki za pomysł… Rozważę…
A swoją drogą – jest ktoś chętny? :)
Arturze, tutaj tej propozycji chyba nikt nie zauważy ;)
hehe… to będzie w takim razie taki sprawdzian na spostrzegawczość… :):)
Krótki post, Artur, ale aż „gęsty” od treści!
Ja również nie wierzę w tzw. „brak czasu”: każdy z nas ma tyle samo czasu, pytanie tylko na co go zużywamy. „Nie mam czasu” znaczy „inne rzeczy są ważniejsze niż ta” lub, co gorsza „inne rzeczy nie są ważniejsze, ale jestem ich niewolnikiem” (np. telewizja, zostawanie po godzinach, bo szef patrzy, itp.)
Jeśli chodzi o natchnienie, klimat, świeżość itp., jest to rzeczywiście ważne, z drugiej strony staram się nie tworzyć sobie z tego kolejnej wymówki. Pomaga mi w tym m. in. poniższy fragment z książki Stevena Pressfielda „The War of Art […]”:
„Ktoś spytał kiedyś Somerseta Maughama, czy pisze zgodnie z jakimś harmonogramem, czy też wtedy, gdy ma natchnienie.
– Piszę tylko wtedy, gdy mam natchnienie – odpowiedział pisarz. – Na szczęście natchnienie nawiedza mnie codziennie rano, punktualnie o dziewiątej.
Na tym właśnie polega prawdziwy profesjonalizm. ”
Pozdrawiam i życzę czasu na pisanie i natchnienia ;)
Hahaha… GENIALNY cytat! :)
Oczywiście, nie chodzi o to, żeby czekać na bliżej nieokreśloną wenę, która nie wiadomo kiedy przyjdzie i czy w ogóle przyjdzie. Bo to, jak najbardziej, podpada pod wymówkę. Należy stworzyć sobie środowisko, które to natchnienie generuje. Wiedzieć, co dla danej osoby działa i wdrażać to w życie, tworzyć pozytywne nawyki. Jeżeli dobrze pisze mi się rano, to codziennie rano siadać i pisać… W pewnym momencie natchnienie się przyzwyczai… :)
Hope so…
Dzięki Paweł za fajny komentarz, chyba poszukam tej książki… :)
Powtarzam swoim klientom z IT od dawna jedno zdanie (moim zdaniem moje własne, autorskie – jak ktoś słyszał gdzie indziej to przepraszam… :) ), że „…najwyższy czas przestać robić rzeczy pilne a zacząć robić rzeczy ważne…”. I to nie tylko w IT. I cała sztuka to przezwyciężyć naturalną chęć do załatwienia najpierw rzeczy pilnych, albo jakoś tak przemeblować swoje życie zawodowe czy prywatne, żeby rzeczy pilne „robiły się w miarę same…”. A wokół tych ważnych już będzie można skupić swoją uwagę, stworzyć atmosferę itp… Ale z drugiej strony – co ja tam wiem… :)
No zdecydowanie coś w tym jest, bo przez skupianie się na pilnych, zawala się te ważne, które jak sama nazwa wskazuje są dla nas z jakiegoś powodu… ważne. A jak są ważne, to coś znaczą, więc są też znaczące (ew. istotne). Można pokusić się o powiedzenie, że mogą być także wartościowe – bo jak ważne i znaczące, to pewnie dają nam też jakąś wartość.
WAŻNE, ZNACZĄCE, WARTOŚCIOWE – chyba wystarczające powody, żeby się tym zająć…? :)
nice… :)
W temacie organizacji pracy to prosta podpowiedź. Codzień rano weź olówek, czystą kartkę i napisz co masz ważnego dziś do zrobienia. Tym się zajmij i zajmuj cały dzień. Inne sprawy: telefony, emaile, rozmowy, spotkania niech bedą tylko wypelnieniem tych chwil gdy nie masz weny do pracy ;)
tak też i czynię… :)
Pewnie przesilenie wiosenne – też tak mam teraz. Szybkiego zregenerowania sił i nowych motywujących (Nas) postów życzę :-).
Dzięki :)
Zabieram się do roboty.
Ciekawe…zbieg okoliczności bardzo często wpływa na nasz świat w zupełnie nieoczekiwany i czasem znaczący sposób. To jest teoria precesji.
Jeśli chodzi o połączenie ze sprzedażą…ja bym to podsumował w ten sposób że Mrożek w tej sytuacji jest w morzu suspektów, a Ty wyłowiłeś go jako swojego prospekta. Tak mnie jakoś naszło…
Pozdrawiam
M.
ooo… bardzo ciekawe połączenie… Mrożek moim prospektem – nice :)
Czołem Chłopaki! A mi się wydaje, że czasem ot po prostu trzeba zatęsknić – dobrze robi nie tylko w związkach – :)
Jednakowoż teksty tu zamieszczacie świetne!! I wg cytatu „zacytowanego” przez Pawła – jam profesjonalną bibliotekarką nie jest! Za to wciąż z radością WIELKĄ -robię to co robię!Spontaniczność – to wciąż moje słowo kluczowe!
Inspiracja, natchnienie – przyjdzie na pewno!!!Ten typ tak ma! Spontanicznie pozdrawiam!!!
„To dobrze wiedzieć, że ludzie kalibru Sławomira Mrożka mierzą się z podobnymi problemami, co ja ” ę z problemami innych już wcześniej rozwiązanymi i masz ta przewagę bo ktoś już wcześniej z tego się pozbierał ?
Rzeczywiście, spojrzenie na sprawę z takiej perspektywy działa całkiem pozytywnie :)
> Nie wierzę w wymówkę typu ?brak czasu?. Nie ma. Jestem zdania, że jak się coś lubi robić, to przynajmniej chwilę się znajdzie.
Zgadzam się z Tobą w 100%. Fajnie rozwinął to Paweł – jeśli twierdzę, że „nie mam czasu”, oznacza to, że inne sprawy są dla mnie ważniejsze. I nic w tym złego, każdy ma jakąś hierarchię codziennych aktywności;-) – ale trzeba umieć spojrzeć prawdzie w oczy.
Niemniej, życzę Ci, Arturze, „weny” i „klimatu”, i „flow”, i całej masy korzystnych okoliczności – bo czyta się Ciebie bardzo przyjemnie:-)
Dziękuję :)
Flow zawsze mile widziany.