Dzisiaj, przy porannej kawie naszła mnie pewna refleksja sprzedażowo-świąteczna. Szybko zapisałem ją w notatniku i postanowiłem wrzucić na bloga. Może jakość grafiki nie jest idealna, ale musicie mi wybaczyć ? zdjęcie jest zrobione telefonem.
Dla tych, którzy mają trudności z odczytaniem – rozszyfrowuję:
[Sprzedawca ? odrobinę zmartwiony i rozczarowany]: szefie, dlaczego nie mogę sprzedawać w święta?!
[Szef ? z troską i pełną powagą]: bo widzisz, święta to taki magiczny czas, kiedy klienci kupują sami? bez opamiętania?
Trzymajcie się ciepło.
Bardzo celny komentarz!
W ciągu tych kilku dni możemy sprawdzić czy o nasz produkt Klient się dopomina…jesli jednak tak nie jest, to dobry czas na t aby przemyśleć to i owo…usprawnić, ulepszyć i poczekać do nastepnych Świąt:)
pzdr.
M.
No właśnie. To byłby taki test świąteczny – co zrobić, żeby klient nawet w takim okresie się dopominał?
Dobre, dobre… Fajny temat do przemyślenia… :)
Produkt jak produkt.Sprzedaż uwarunkowana jest wieloma względnymi i dlatego brak zapotrzebowania np w okresie świątecznym nie jest wyznacznikiem do zmian.
Ale co,jeśli w okresie świątecznym żaden / prawie żaden z naszych klientów nie dopomina się o kontakt z nami?Co,jeśli w okresie świątecznym telefon milczy?
Do przemyślenia nawet dla lenia :)
Pozdrawiam
MG
No jeżeli telefon w święta milczy, to opcji może być wiele:
– zakopał się w zaspie
– jest na pasterce
– tak się objadł, że nie da rady
– utopił telefon, gdy próbował złapać karpia w wannie
– coś przemówiło do niego ludzkim głosem
– … :)
Bez przesady. Moim zdaniem dużo zależy od działań marketingowców i sprzedawców. Ludzie nie kupowaliby, gdyby im sprzedawcy produktów nie oferowali w zwiększonej ilości. Proponuję tak spojrzeć na problem, a nie jedynie od strony tego kto zarabia.
No pewnie, że zależy! I od marketingowców i od sprzedawców. Nie ma co do tego najmniejszej wątpliwości.
Ten rysunek powstał raczej jako rodzaj żartu na temat szału przedświątecznych zakupów… :)
Widzę jednak, że sporo dyskusji wywołał ten krótki wpis… :)
Może właśnie dlatego, że mało tam tekstu i każdy indywidualnie interpretuje grafikę.
Niektórzy mówią, że jeden obraz wystarcza za tysiąc słów. Coś w tym jest… :)