W sprzedaży trzeba być twardym, bo sprzedaż jest mierzona twardymi liczbami.
Tak powiedział kiedyś mój znajomy, który jest menedżerem sprzedaży.
Hmmm? przecież nie zawsze trzeba zgadzać się ze znajomymi?
W sprzedaży trzeba być twardym, bo sprzedaż jest mierzona twardymi liczbami.
Tak powiedział kiedyś mój znajomy, który jest menedżerem sprzedaży.
Hmmm? przecież nie zawsze trzeba zgadzać się ze znajomymi?
To nie zgadza się Pan z tym stwierdzeniem?
Ojej… totalnie zapomniałem o tym wpisie… ależ to dawno było – prawie początki bloga. Aż łezka się w oku kręci… :)
Co do twardości w sprzedaży… Hmmm… To często, takie ulubione powiedzenie menedżerów, którzy uważają, że jeśli ich ludzie nie sprzedają, to są zbyt miękcy. Albo, że gdyby byli twardsi, to sprzedawaliby więcej…
Tak na krótko (bo w sumie, to można by tu cały artykuł napisać), to uważam, że w sprzedaży trzeba być asertywnym, odważnym i ciekawym. Należy interesować się klientem i jego sytuacją, a jednocześnie dbać o własne interesy i nie dać się wciągnąć w ściemę. Mieć odwagę poruszania trudnych tematów i czasami wzięcia odpowiedzialności na siebie.
Twardość w sensie dopadnięcia klienta i zamknięcie sprzedaży za wszelką cenę, nie koniecznie sprawdza się w długofalowej perspektywie…
A może to jednak jest temat na artykuł…? :)
Dzięki Adrian na komentarz :)
Aha, w tym kontekście to się zgadzam ;)
Myślałem, że chodzi o twardość w sensie pewność siebie i tzw. jaja. Ale to jest równoznaczne z tym co Pan napisał, czyli asertywność, odwaga i ciekawość.
A co do dopadaniu klienta i zamykaniu sprzedaży na siłę, to myślę, że czasami lepiej zostawić po sobie dobre wrażenie i nie sprzedać, niż wcisnąć coś na siłę i później być przeklinanym przez klienta za każdym razem, gdy spojrzy na swój zakup.
Choć to już moje subiektywne zdanie, a wiadomo, że każdy jest inny i niektórzy będą woleli po prostu zarobić, bo przecież po to są sprzedawcami. ;)
Choć trzeba mieć na uwadze jeszcze to, że kiedyś możemy się na takiego klienta natknąć ;)